waldemar.m waldemar.m
117
BLOG

Zaczyna się chyba najgorszy scenariusz

waldemar.m waldemar.m Polityka Obserwuj notkę 0

Zaczyna się chyba najgorszy scenariusz

Chociaż małe cuda też się zdarzają!

Ponad miesiąc temu zabrało mnie pogotowie do szpitala. Miałem jakiś atak duszności, który doprowadził do arytmii serca i tlenowego głodu. Jakoś mnie z tego wyciągnęli i wypuścili pod opiekę lekarza rodzinnego.

W ciągu miesiąca pogotowie przyjeżdżało jeszcze cztery razy iza każdym razem wyciągali mnie z ataku, a następnego dnia lekarz rodzinny korygował leczenie. Zwróciłem uwagę na to, że z oddychaniem jest coraz gorzej, a z sercem jakby się ustabilizowało.

Wczoraj nie wytrzymałem, wziąłem taksówkę (już jestem tak słaby, że nie mogę siąść za kierownicę) pojechałem do lekarza, wziąłem skierowanie do Instytutu Pulmonologii w Kijowie i pojechałem (oczywiście nie sam).

Na teren Instytutu nie wpuszczają samochodu. Nie miałem wyjścia musiałem spróbować pójść pieszo, chociaż z góry wiedziałem, że to jest skazane na niepowodzenie.

Idąc na raty, dowlokłem się do jakiegoś murka, od którego do Rejestratury było jakieś 40 m, ale dla mnie to był kres. Padłem na ten murek i dyszałem jak ryba bez wody. Posłałem moją żonę po wózek, a sam leżałem i tylko ciemne plamy latały mi przed oczyma.

Szły jakieś dwie panie z personelu i gdy mnie zobaczyły to od razu się zorientowały, że ten wózek to dla mnie. Kazały poczekać, gdyż już pytanie jest załatwiane i ... poszły dalej. Po 2-3 minutach nadeszły dwie młode panie w fartuchach medycznych, zorientowały się, że ten wózek inwalidzki to ma być dla mnie i powiedziały taką frazę: wasza żona nie poradzi sobie z tym wózkiem. Poczekajcie na nas, my wracamy po dwóch minutach i wam pomożemy.

Gdy one nadeszły to moja żona szarpała się z tym wózkiem w drzwiach wyjściowych i nie mogły wyjechać na zewnątrz. Dziewczyny włączyły się w ten proces i za chwilę zobaczyłem to "cudo" na które miałem się przesiąść. Gdy jechały w moją stronę, to przednie kółka latały jak szalone i do tego każde w dowolną stronę.

Po karkołomny wysiłkach wwiozły mnie do Rejestratury, zabrały moje dokumenty, zarejestrowały mnie bez kolejki i ... zawiozły pod drzwi ordynatora Konstultacyjnego Centrum Pulmonologi. A tam tłum pacjentów.

Czekamy. Po chwli przyszła znowu jedna z tych pań, które mnie tu przywiozły, ale przyprowadziła ze sobą starszą panią w fartuchu, która weszła do ordynatora i za chwilę ja okazałem się w jego gabinecie. Rozpisał gabinety do których miałem się udać w celu przeprowadzenia konsultacji. Zawieśli mnie do pierwszego gabinetu i wwieóli mnie tam bez kolejki. Stąd na rentgen (bez kolejki) i ponownie do specjalisty (oczywiście bez kolejki!).

Niczego z żoną nie rozumieliśmy. Byliśmy w tym Instytucie pierwszy raz w życiu, bez protekcji, nikogo nie znaliśmy, a poruszaliśmy się jak po drodze z "zieloną falą".

I tak od gabinetu do gabinetu, od specjalisty do specjalisty. Wszędzie bez kolejki. W końcu trafiliśmy pod gabinet pulmonologa, a tam ... nerwowy tłum, któty wyrażał jakieś niezadowolenie i dyskutował na temat tego, że trzeba napisać jakieś zbiorowe pismo, bo inaczej zawsze będą nas traktować jak bydło. Pytam o co chodzi. Odpowiedź mnie szokowała. Nacjonalny Instytut Pulmonologii jest jedynm takim w Ukrainie i tutaj zjeżdżają się chorzy z całej Ukrainy. A my stoimy w kolejce do jedynego pracującego w Konsultacyjnym Centrum pulmonologa, gdyż wszyscy inni są na urlopie.

Ja zdążyłem złożyć oświadczenie, że jak za chwilę napiszą pismo do Dyrekcji, to ja je pierwszy podpiszę. Gdy wyszła pacjentka, a na jej miejsce wwieźli do gabinetu pulmonologa ... mnie, to nie wiedziałem gdzie oczy chować przed tym tłumem, który patrzył na mnie jak ... domyślacie się jak!

Po rozmowie z panią pulmonolog skierowano mnie na specjalistyczne badania, które przeprowadzała ... w to trudno uwierzyć, ale właśnie ta pani, która mnie cały czas woziła po gabinetach.

Po wykonaniu badań pobiegła do pulmonologa a nam kazała poczekać w jej gabinecie. Po jakimś czasie przyszła, powiedziała, że na dzisiaj tych badań wystarczy, doktor już wypisuje mi lekarstwa i procedury, a gdy przyjedziemy pod jej gabinet, to ona sama mnie o wszystkim poinformuje.

Faktycznie wyszła pulmonolog, podeszła do mnie, dała mi dokumenty, wyjaśniła mi detale i ... na zakończenie dała swój mobilny telefon, żebym ją mógł informować o dynamice stanu zdrowia i terminie ponownego przyjazdu (mam być w czwartek), gdyż ona wyrobi mi przepustkę na teren Instytutu dla taksówki lub samochodu, którym przyjadę.

Odwiezino mnie do drzwi wyjściowych, załatwiono przepustkę na wjazd taksówki i ... pojechałem w rajd po aptekach w poszukiwanie specjalistych inhalatorów, które, jak się szybko okazało są w cenie złota, a to i lepiej. Dostałem wszystkie, ale kosztowało mnie to 210 USD. Dobrze, że mi sąsiedzi pożyczyli te pieniądze, gdyż inaczej byłbym skazany na powolną śmierć.

Chciałem odwdzięczyć się tej doktor i tej pani, która woziła mnie po tym Centrum, ale Doktorce nie miałem jak dać pieniędzy (byliśmy na korytarzu), a ta która mnie woziła cały dzień po wszystkich gabinetach wzięła w końcu równowartość 4 USD.

Szok! Szok! I jeszcze raz Szok!

A teraz wstępna diagnoza:

Nieustający, spazmatyczny atak astmy oskrzelowej!

Bez żadnych wstępnych objawów. Jak grom z jasnego nieba!

Nigdy nie chorowałem na bronchity. Jeden raz w życiu miałem zapalenie płuc z wodą w dolnej części płuc, które zakończyło się zwapnieniem, ale po tylu latach już się to rozeszło.

Zaczyna się epopeja, która chyba nie może mieć szczęśliwego finału. Teraz chyba trzeba się będzie nauczyć żyć na nowo. Nie mogę robić niczego innego niż siedzieć przed monitorem, myśleć i stukać w klawiaturę.

Przystąpuję do procedowania projektu Konstytucji Polski.

Kto może i ma dobrą wolę – niech pomoże!

Kto ma mie posłać tam, gdzie chciałby mnie widzieć – niech posyła! (już i tak mi nie zaszkodzi, gdyż mój zegar zaczął odliczanie).

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka