waldemar.m waldemar.m
741
BLOG

Jestem hipertonikiem i ... cukrzykiem.

waldemar.m waldemar.m Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

I chyba idiotą, gdyż chiałem pomóc ludziom

O tym, że jestem hipertonikiem dowiedziałem się któregoś ranka, gdy okazało się, że nie jestem wstanie dojść z łazienki do pokoju. Film urwał mi się na całe 3 dni, w ciągu których leżałem w reanimacji, a lekarze nie przystępowali do intensywnej terapii dopóki nie zobaczyli dolarów na stole.

Ciśnienie skoczyło mi do 280:180.

Z cukrzycą było ciekawiej. Dowiedziałem się o niej przypadkowo. Byłem w gościach u siostry mojej żony. Ona jest cukrzykiem i właśnie była u niej z wizytą koleżanka-endokrynolog. Przyniosła jej leki przeciwko cukrzycy.

Korzystając z okazji zmierzyłem sobie poziom cukru we krwi. Był on dwa razy wyższy niż u znanej już wam pacjentki.

Endokrynolog zaordynowała mi leki i postępowanie w ciągu najbliższych 4 godzin, po czym sprawdzili mi poziom cukru jeszcze raz. Zarysowała się tendencja spadkowa.

Zacząłem przyjmować te leki i kupiłem sobie przyrząd do badania poziomu we krwi. Eksperymentowałem, czyli co jakiś czas zmniejszałem dawki. Zauważyłem, że jeżeli zjeżdżam poniżej jakiegoś minimum dozy lekarstw, to natychmiast odczuwam swędzenie.

Wiele już lat cierpię na zablokowanie dopływu krwi do nóg. Do jednej nogi dopływa mi ok. 7% tegj ilości, która powinna tam dopływać, a do drugiej AŻ 12%.

Co to oznacza? Od 25 lat mam kłopoty z chodzeniem. Mogę przejść ok. 100 m i ból blokuje moje nogi. Muszę stanąć i czekać aż przejdzie ból.

Gdy dwa miesiące po operacji stopy cukrzycowej umarł nasz kolega (bloger, który zaprosił mnie na Salon24), to z przerażeniem zacząłem obserwować swoje stopy.

Zniknął mi paznokieć z dużego palca i zaczęła się deformacja i czernienie drugich paznokci. Zmienił się kolor skóry. Ona stała się tak czuła, że nie mogę jej dotykać skarpetkami.

Przypomniało mi się, co w takiej sytuacji zrobiłby akademik Bołotow. On wielokrotnie zwracał mi uwagę na to, że w morzach i oceanach nie ma chorób charakterystycznych dla naszej cywilizacji. Sól jest najlepszym zabójcą chorób, ale my niestety mamy zasadowe środowisko limfy w organizmach.

Jestem zbyt biedny, żeby chodzić po lekarzach i szwędać się po szpitalach, więc podchodzę do swoich chorób ze specyficznym poczuciem humoru.

Po pierwsze – używam ostatnio tylko lekarstw wyprodukowanych w Ukrainie – one są najtańsze!!!

Po drugie – nie odmawiam sobie niczego oprócz papierosów, alkoholu i kawy zawierającej kofeinę,

Po trzecie – wychodzę z założenia, że jeżeli sam sobie nie pomogę, to nie pomoże mi żaden lekarz.

I najważniejsze: Moja filozofia związana z tymi dwoma chorobami jest bardzo prosta. Wszyscy musimy umrzeć. Ja wiem na co umrę i dlatego jestem spokojny. Nie ganiam po lekarzach i nie nabijam im kieszeni. Przecież oni nie mogą być mądrzejsi niż ja i dają tego stale dowody.

Gdy zauważyłem zmiany na paznokciach to kupiłem kilkanaście kilogramów soli morskiej, zrobiłem roztwór o koncentracji morskiej i ... moczę stopy. Paznokcia na dużym palcu nie dało się uratować, ale ... cofnął się proces destrukcji na innych paznokciach i zmienił się kolor stóp.

W tym roku procesy zaszły tak daleko, że stopy paliły mnie ogniem (nie skóra pod stopami, tylko całe stopy). Nic nie pomagało. Nie mogłem spać. Nie mogłem siedzieć.

Jak w sam raz potrzebowałem kupić lekarstwo, którego nie chcieli mi sprzedać bez recepty lekarza. Biorę to lekarstwo już dawno i radziłem sobie w ten sposób, że w punkcie aptecznym dawałem awansową opłatę i przywozili to lekrstwo specjalnie dla mnie. Jednak po Rewolucji godności punkty apteczne zlikwidowali, więc musiałem się udać do wiejskiego lekarza-teraupety (lekarz ogólny).

Założyłem nową kartę i poprosiłem go o wypisanie lekarstwa. Zainteresował się jaka jest moja nacjonalność i wytłumaczył mi na wstępie następujący niuans:

1. Najpierw musi napisać kilka zdań mojej historii chorób.

2. Nie może mi wypisać tego leku o który ja proszę.

Gdy zrobiłem oczy jak młyńskie koła i wyjaśniłem mu, że przyszedłem do niego prosto z apteki, w której ten lek jest, ale nie mogą mi go wydać bez recepty, on spokojnie kontynuował swoje wyjaśnienia:

Nie mogę panu wypisać tego leku, o który pan prosi i nie mogę panu wypisać żadnego leku który jest panu potrzebny i który pan mi tu wymieni, gdyż ... jest nowy zakon, który zabrania nam lekarzom to robić!??? (sic!)

Będąc lekarzem mogę panu wypisać aktywne składnik, który jest w tym lekarstwie i który pan potrzebuje, nie mogę jednak wypisać nazwy handlowej żadnego preparatu.

Wziąłem receptę i udałem się do apteki. Gdy aptekarka zobaczyła receptę to śmiała się do rozpuku. Śmiech śmiechem, ale na ladzie wylądowało ok. 10 konkretnych leków zawierających ten aktywny składnik, który był w recepcie.

Ten preparat, który ja używałem latami i który chciałem i tym razem kupić (producent - Niemcy) był najdroższym lekiem z tej grupy. Jego cena była ponad 20 razy wyższa niż cena leku od ukraińskiego producenta.

Chyba domyślacie się co kupiłem.

Ale to nie był koniec tego, co zdarzyło się w gabinecie tego teraupety. Gdy dowiedział się, że jestem chory na cukrzycę zapytał mnie o to jakie preparaty biorę i na kontroli u jakiego endokrynologa stoję.

Wymieniłem lekarstwa i poinformowałem, że nie mam dyplomu endokrynologa, ale jestem chemikiem i kontroluję siebie sam.

To co usłyszałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania:

To co pan przyjmuje, to nie są lekarstwa przeciwko cukrzycy. Nie ma lekarstw przeciwko tej chorobie. Wszystko co pan kupuje w aptece, to obniżacze poziomu cukru, a więc spowalniacze destrukcji, którą ta choroba powoduje.

Jeśli są jakieś lekarstwa przeciwko cukrzycy, to muszą to być preparaty naturalne nie będące na listach oficjalnych leków. Musi więc pan ich szukać sam, a pańskim doradcą powinna być intuicja.

Gdy po tej wizycie musiałem odnowić zapas prepartatów przeciwcukrzycowych, to postąpiłem tak:

Poszedłem do tej samej apteki i położyłem na ladę listę z nazwami lekarstw które przyjmuję. Aptekarka przy każdej nazwie napisała składnik aktywny, który kest zawarty w danym lekarstwie i ... wyłożyła na ladę wsyzstkie lekarstwa, które zawierają dane składniki. Okazało się, że przepłacam ponad 15 razy.

Kupiłem najwańsze, ukraińskie preparaty, dobrałem sobie dawkę i co miesiąc podliczam oszczędność czasu i paliwa dzięki temu, że nie pałętam się po szarlatanach w białych kitlach.

A co ze stopami? – pytacie.

Znalazłem herbatę, którą deklarowali jako kompozycję ziół, która nie tylko hamuje cukrzycę, ale usuwa destrukcyjne skutki jest obecności w organiźmie. Oczywiście znalazłem różne receptury i sposoby postępowania przy cukrzycy, ale po przespaniu się z nimi intuicja powiedziała: pij herbatę. Więc ją zamówiłem i ... piję.

Ból przeszedł jak ręką odjął. Stopy przestały marząć. Nareszcie śpię!!!

 

Gdy więc wczoraj pojawiła się notka-apel o pomoc "Potrzebuję pomocy – stopa cukrzycowa" (bez żadnych szczegółów o chorobie), to ja natychmiast przerwałem inne zajęcia, sprawdziłem czy można jeszcze nabyć tą herbatę, która mi tak pomogła i zaproponowałem swoje pośrednictwo przy jej kupnie.

Reakcja idotów zapełniających internet przeszła moje oczekiwania, chociaż powinienem był wspomnieć Lema (o ilości idiotów w społeczeństwie), zanim pod tą notką napisałem swoją deklarację.

Dostałem dobrą nauczkę. Ta nauczka doprowadzi do tego, że nie będę reagował na inne apele.

A autorka notki-apelu wyjaśniła w końcu o co jej naprawdę chodzi:

#Konkretne pytanie jest takie: czy istnieją dostępne w Polsce metody odbudowy tkanek miękkich i skóry pięty, które zostały zniszczone w wyniku stopy cukrzycowej? Kość piętowa po usunięciu martwiczych tkanek jest odsłonięta.#

I zaległa cisza!!! A wiecie dlaczego?

Bo tylko ja jeden wiem, kto mógłby zaproponować sposób poradzenia sobie z tym problemem. Bo tylko ja jeden spośród wszystkich blogerów i komentatorów Salon24 widziałem na własne oczy człowieka, któremu odbudowano tkanki miękkie i skórę zniszczone przez gangrenę.

"Gini", "Liber444" i "Bellap" - to przykłady skończonego skotstwa na Salonie24. To dzięki nim Izaluka, autorka notki-apelu nie dowie się niczego NOWEGO!!!

P.S.: Idę do sąsiadów na urodziny. Będę żreć szaszłyki. A wieczorem popiję wywar traw, który nazywa się "Monastyrska Herbata od cukrzycy".

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości