Gały widziały co dawały i komu
Gały widziały co dawały i komu
waldemar.m waldemar.m
368
BLOG

Widziały gały co brały, czy gały widziały co dawały i komu?

waldemar.m waldemar.m Polityka Obserwuj notkę 0

Nie mieszkam w Polsce, nie mam więc kredytu w "złotówkach denominowanych do franka szwajcarskiego" lub innych walutach niezłotówkowych, a więc nie interesowałem się tym problemem, aż do tego czasu, gdy w komentarzach nie zaczęło się powtarzać obraźliwe dla kredytobiorców i bardzo często powtarzane hasło:

Widziały gały co brały!

 

Panie Andrzeju,

Łyknął Pan na stoku Rabki trochę świeżego powietrza, a więc najprawdopodobniej Pańskie szare komórki są gotowe do analitycznego myślenia. Ja podaję karmę, a Pan niech myśli i wyciąga wnioski. Sam, gdyż Pański sztab wyborczy jest na to za słaby.

Gdy idzie Pan do "Biedronki", to może Pan chodzić między rzędami półek, na których może Pan zobaczyć cały asortyment towaru, jaki jest w magazynie i może Pan wybrać to, po co do sklepu posłała Pana małżonka, lub teściowa.

Wraca Pan spokojny do domu, od progu krzyczy Pan, że wypełnił Pan zamówienie i oddaje kobietom torebkę z zakupami, robiąc przy tym minę zdobywcy Everestu.

Nagle słyszy Pan krzyk: ty sam kupowałeś tą rybę? Odpowiadasz zgodnie z prawdą, że sam.

W tej samej chwili leci w Pana stronę nieśmiertelny w takiej sytuacji wyrok:

"Widziały gały co brały?Sam kupiłeś, to sam będziesz jadł!"

I jest w tym 100% racji.

Wybrał Pan towar, kazał go sobie zapakować, podszedł do kasy, zapłacił i pojechał do domu.

A teraz niech Pan sobie sam odpowie na pytanie, co by się stało, gdyby koło kasy okazało się, że nie ma Pan pieniędzy, ani kartek banków.

Moja wyobraźnia podpowiada mi, że nie pomogłoby Panu prawnicze wykształcenie i stopień naukowy. Towar pozostałby w sklepie.

I druga sytuacja, z którą mógł Pan się spotkać, gdyby nie był Pan utalentowanym firmaczem.

Ładna żona, nie ustępująca jej w niczym córka i obdarzony talentem, ale biedny uczony polski. Żyć się chce, ale nie ma swojego kąta i nic nie wskazuje na to, że on się szybko, jeśli wogóle pojawi.

Któregoś dnia przechodzi Pan koło takiego lokalu, w oknach którego rzucają się Panu w oczy jaskrawe, przykuwające uwagę hasła:

Tylko u nas! Kredyty na mieszkania! Bez zastawu! Bez poręczycieli! Bez zdolności kredytowej!!!

Wchodzi Pan i mówi ... biorę!

Ale nie tu było. W tym lokalu, w odróżnieniu od sklepu nie bierze się. W tym lokalu można tylko dostać, gdyż to jest bank. A banki na całym świecie DAJĄ.

Najpierw ulotkę, w której przeczyta Pan wszystkie te hasła, jakie już Pan przeczytał przed wejściem do banku, a następnie ankietę, jaką podsunął Panu klerk, na wizytówce którego było dumnie było napisane: Manager.

Szybko zrozumiał Pan, że przed panem żywotne, które wszystkie swoje życiowe siły rzuciło na osiągnięcie roboczego sukcesu.

To zwiększało Pańskie szanse na otrzymanie tego, po co Pan wszedł do tego lokalu, gdyż Pański cel był identyczny (sukces), tyle że dotyczył sfery bytowania, która zawsze jest ściśle związana z lokalem mieszkaniowym.

Szybko wypełnił Pan ankietkę i podał manageru, który zniknął w głębiach lokalu zwanego bankiem.

Po godzinie pojawił się przy stoliku, poprosił Pana o podejście i oświadczył następujące:

My rozumiemy, że nie ma Pan zastawu, nie ma Pan poręczycieli i nie ma Pan zdolności kredytowej (ta tyrada zastąpiła tradycyjne, polskie – że jesteś nędzarzem), ale mamy dla Pana specjalny produkt, dzięki któremu Pan staje się nie tylko pełnocennym członkiem progresywnej części społeczeństwa, ale obiektem westchnień deweloperów, którzy z utęsknieniem czekają na te pieniądze, jakie my jesteśmy gotowi im posłać od razu po podpisaniu odpowiedniej umowy.

Dali Panu do podpisania kilkustronicową umowę, ale Pan jej nie czytał, gdyż interesowały pana tylko dwa momenty:

1. Ile złotówek bank jest gotów w ramach kredytu (czy wystarczy na mieszkanie?).

2. Jaka jest wysokość rat, jakie ma Pan spłacać.

Gdy okazało się, że te dwie dane spełniają Pańskie oczekiwania bez wachania podpisał Pan dokument i uścisnął rękę obślizłego żywotnego.

Po wyjściu z lokalu, zaczerpnął Pan pełną piersią świeżego powietrza (jakby Pan był na stoku w Rabce), odwrócił się w jego stronę, pokazał gest Kozakiewicza i ... wyrzucił z siebie:

Gały widziały co dawały i komu!

 

Pan jest prawnikiem, a ja kandydatem na Pańskiego pomocnika. W następnym tekście pokażę Panu dlaczego trzeba zmieniać polskie prawo, jeżeli "Przyszłość ma mieć na imię Polska"

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka