waldemar.m waldemar.m
483
BLOG

STW – obiektywna prawda o tym, czym jest

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Notek o STW pojawiło w jednym tygodniu tyle, ile prawdziwków w podsztokholmskich lasach, ale jestem przekonany, że nikt, oprócz mnie, nie wyniósł z nich dla siebie nic nowego.

 

Fizykaliści dlatego, że to co mówią o STW, to ich "Ojcze nasz" (JK, Barbie, Deda).

 

Ich klaka dlatego, że bez fizykalnego "Ojcze nasz" znaczą mniej niż koloradzkie żuki (ITAQ, Enrique).

 

Ci, którzy negują STW dlatego, że do analizy tego gniota używają instrumentarium relatywistów, przez co dają się łatwo zagonić w kozi róg (.segern).

 

Sam napisałem kilka notek na ten temat:

 

"Anons notki na temat STW"

 

"STW Fragment jednego komentarza"

 

"Co to jest STW i czego dotyczy"

 

ale nie wyłożyłem w nich kart na stół, przez co niektórym wydaje się, że mam o sobie wysokie mniemanie:

 

Pan ma chyba o sobie za wysokie mniemanie -martwi się Jarosław Klimentowski (JK).

 

Swoje wypowiedzi o tym, co fizykaliści nazywają STW, zacząłem ostro – od przyznania racji Einsteinowi, czyli uznania jego postulatu o stałej prędkości światła w próżni za prawdziwy. Prawdziwy, ale niestety tylko teoretyczny.

 

A dlaczego teoretyczny?

 

Ponieważ próżnia istnieje tylko lokalnie (między najbliższymi cząstkami elementarnymi), a promień światła leci w przestrzeni z taką kolosalną prędkością, że w każdej sekundzie spotyka na swojej drodze jakieś cząstki elementarne i większość z nich stanowią elektrina.

 

W rezultacie tych spotkań układ elektrodynamiczny, jakim jest promień, ulega rozruszeniu, to jest elektrina z promienia są wybijane, odległości między elektrinami zwiększają się (zwiększa się krok elektrino – według starej nomenklatury, zwiększa się długość "fali").

 

A jak zwiększają się odległości między elektrinami, to ... zmniejsza się prędkość promienia!

 

Można śmiało twierdzić, że promieniowanie gamma, emitowane przez obiekty oddalone bardzo daleko od Ziemi przechodzi wielką transformację zanim dostanie się do ziemskich odbiorników, jako ... światło widzialne.

 

To zmniejszanie się prędkości promienia nie narusza postulatu Einsteina, który przecież założył, że prędkość światła jest stała, ale ... w próżni.

 

Czy zależy prędkość światła od prędkości jego źródła?

 

Ależ oczywiście że nie. Wynika to ze sposobu jego generowania. Światło jest rodzajem promieniowania, czyli ruchu cząstek elementarnych wbudowanych w system elektrodynamiczny, a więc jego prędkość zależy od częstotliwości pulsacji osi promienia i odległości między elektrinami i nie zależy od jakiegokolwiek innej przyczyny!

 

Bingo! Już wiemy jakie postulaty przypisuje się temu tworowi, któremu ktoś, najprawdopodobniej w pijanym widzie, nadał nazwę Szczególna Teoria Względności

Przypomnijmy ten drugi, tak żeby te obydwa postulaty były w jdnym miejscu:

Zasada względności

Zasada głosząca, że prawa fizyki są jednakowe we wszystkich układach inercjalnych - musi obowiązywać dla wszystkich praw zarówno mechaniki jak i elektrodynamiki.

A co to za wydra ten "układ inercjalny"?

Zajrzymy do Wikipedii i ... oczy odkryjemy ze zdumienia:

Układ inercjalny (inaczej inercyjny) – układ odniesienia, względem którego każde ciało, niepodlegające zewnętrznemu oddziaływaniu z innymi ciałami, porusza się bez przyspieszenia (tzn. ruchem jednostajnym prostoliniowym lub pozostaje w spoczynku). Istnienie takiego układu jest postulowane przezpierwszą zasadę dynamiki Newtona.

 

Cóż to za postulat, który wynika z zasad Newtona? Coż to za jakiś układ (tak i do dzisiaj nikt nie podał definicji "układu"), który niby ma być jakoś szczególnie wyróżniony ciałem poruszającym się zgodnie z pierwszą zasadą dynamiki Newtona.

 

Jeżeli patrzymy na otoczenie z pozycji takiego ciała, to wszystkie układy, które go otaczają muszą być inercjalne.

 

Drugi postulat Einsteina da się łatwo zdefiniować dwoma słowami: masło maślane.

Jak już wspomnieliśmy układ inercjalny, to głupio nie byłob się pośmiać z takiego dziwolągu, jak układ nieinercjalny:

Nieinercjalny układ odniesienia  układ odniesienia poruszający sięruchem niejednostajnym względem jakiegokolwiek inercjalnego układu odniesienia.

Transformacja równańruchu z układu inercjalnego do układu nieinercjalnego powoduje, że w równaniu ruchu zapisanym w układzie nieinercjalnym pojawiają się dodatkowe wyrazy, których wartość zależy od ruchu układu nieinercjalnego względem inercjalnego. Wyrazy te mają wymiar siły i dlatego mówimy, że w takim układzie występują pozorne siły. Przykładem takich sił jest siła bezwładności i siła Coriolisa.

Jeśli inercjalny układ dał się zdefiniować jako "masło maślane", to drugi spokojnie można zdefiniować jako "margarynna margaryna."

Żeby stwierdzić, że układ, względem którego porusza się inny układ jest inercjalny, to najpierw trzeba mieć ciało, które porusza się względem tego układubez przyspieszenia (tzn. ruchem jednostajnym prostoliniowym lub pozostaje w spoczynku, a przecież nasze ciało powinno się poruszać w nieinercjalnym układzie odniesienia, a więc ruchem niejednostajnym względem jakiegokolwiek inercjalnego układu odniesienia.

 

Czy nie prościej wsiąść na wóz konny, pojechać na Hożą i zaprosić całą tą bandę na przejażdżkę Królewskim Traktem?

 

Pojawił się nareszcie termin-klucz charakterytyczny dla STW – "transformacja". A co to za dziwadełko? Wyjaśnienie podpowiada nam niezawodny relatywista JK:

 

Przypomnijmy, iż transformacja jest pewną funkcją za pomocą której wyrażamy współrzędne (obiektów, zdarzeń) umieszczonych w jednym układzie odniesienia, przy pomocy współrzędnych z innego układu odniesienia.

 

Na tym możemy zakończyć ten wykład o STW. Mamy wszystkie desygnaty (jak widzicie, też się czegoś nauczyłem od Robakksa), które pozwolą nam zająć jednoznaczne stanowisko wobec rysunków A, B i C, czyli udowodnić, że STW to ... wirtualno-kosmiczna tufta.

 

Cdn. 

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie