Żyją jeszcze na świecie dziwne typy, które Polakami się mienić każą, ale dla których pruski żołdak, Clausewitz, jest wyrocznią.
I myślą te Karaczany, że każdy powinien oprócz zasadniczego planu (plan "A") mieć plan "B", co w języku Salonu wyraża się jak zdolność do ucieczki z jednego Działu do drugiego, zapasowego, a w języku hitlerowskiego Wermachtu oznaczało wycofanie się na z góry upatrzone pozycje.
W odróżnieniu od tych owadzich pomiotów, ja nie mam planu B, i co ciekawe, nigdy go nie miałem.
Plan "B" jest charakterystyczny dla takich osobników, którzy nie wierzą w plan "A". Ta niewiara jest przyczyną tego, że w większości przypadków, plan "A" jest z góry skazany na porażkę, gdyż autor tych planów na wszelki wypadek przerzuca do planu "B" te wartości, które usiliłyby plan "A" i zrobiłyby go zwycięskim.
Drogi czytelniku!
Uwierz we mnie, jeżeli w siebie nie jesteś w stanie uwierzyć. Z czasem przekonasz się, że prusaki i ich propagandowe gadzinówki nie są takie straszne.