Część pierwszą tego traktatu skończyłem następująco:
Na dzisiaj wystarczy. W następnej notce wrócimy do "klasyka", czyli amerykańskiego lidera pogoni za wiedźminami, Snafu:
Waldemar, przypomnę, twierdzi, że prąd płynie zawsze tylko w jedną stronę, a na dodatek, że to nie elektrony płyną w drucie, a tylko płyna elektrina i to nie w drucie, a po powierzchni drutu (do dziś pozostaje niewyjaśnione, jak to jest, jesli przewod jest izolowany -- czy te elktrina płyna po powierzchni izolacji, czy może jakoś tak "po kreciemu" po powierzchni drutu pod izolującą otoczką?)
Jak się już słowo rzekło, to bierzmy się za tego barana ponad baranami.
O sobie twierdzi, że jest fizykiem, ale jak się dobrze wczytać w to, co on wypisuje, to obraz rysuje się w ciemnych barwach. Ten facet nie wie co to jest fizyka. Zresztą to nie jest tylko jego problem. Tego nie wie żaden z tych, którzy na główkach szpilek widzą tylko "obalaczy".
Głoszone przez tych dziwaków kryterium "obalactwa" brzmi tak:
Obalacz, to degenerat, który neguje wszystko, co składa się na oficjalną fizykę.
Najprecyzyjniej wyraził to niejaki Zbigwe w swoim ziejącym jadem paszkwilu:
Odkrywcy 'kijowskiej fizyki' stawiają sobie za cel konstrukcję nowego tworu zwanego 'całkiem nowa fizyka'. Na ogół proces polega na całkowitym odcięciu się od tej sztampowej fizyki, który naukowcy od wieków uprawiają. Nieomal regułą jest, że w swoich pracach 'kijowscy geniusze' nie odnoszą się do tego co fizyką zwie się. Ich proces zaczyna się od burzenia.
Wystarczy jednak tylko zapytać o to, czym jest ta fizyka, to w odpowiedzi słyszy się ... milczenie baranów.
Ponieważ wśród "obalaczy" wymieniono między innymi "Pinopę", to pozwoliłem sobie zacytować fragment jego artykułu, którym udowodniłem, że "usztywniacze" ("usztywniacz" to anty-obalacz) absolutnie nie mają racji. To słabo powiedziane – oni są bezczelnymi kłamcami i niedorobionymi klounami.
Wymieńmy ich jeszcze raz, żeby naród znał swoich bohaterów: Snafu, Eine, Barbie, Boson. Reszta to bezmyślne klakiery.
Darowałbym sobie pisać o tych kreaturach, gdyby nie pewne wydarzenie, jakie miało miejsce pod kolejną notką Barbie o obalaczach. Rozgorzała namiętna dyskusja, w której wzięli udział wyjadani "anty-obalacze", zaprawieni w bojach szczekacze, czyli klakierzy, oraz ... nowiczki, czyli ci, co już zetknęli się z działem nauka, ale do tej pory nie brali udziału w bojach po żadnej stronie.
To z czym się zetknąłem zmusza mnie do reakcji i aktywnego powrotu do działu nauka.
Oto, jakimi słowami odezwał się do mnie w swoim czasie jeden z takich "nowiczków":
Swego czasu czytałem Pana streszczenie eksperymentu prof. Bazijewa jak i powstałą w wyniku tego dyskusję. Dlaczego nawiązuję do tego wątku, to zaskoczenie - nie przebiegiem samego eksperymentu i jego analizy, lecz to że nikt nie próbował powtórzyć tych doniesień. W moim naiwnym odczuciu każda taka wzmianka powinna zagonić do laboratoriów całą masę fizyków, by sprawdzić takie wyniki i wynikające z tego wnioski. Z tego co zrozumiałem, przeszło to bez echa, bo każdy ma swoją opracowaną teorię i nie warto zmieniać czegokolwiek.
Całkiem normalny komentarz, w którym wyakcentowano te aspekty, które ja poruszam od początku bytności na Salonie (a to już ósmy rok). Wydawałoby się, że pojawił się nowy czytelnik, który głowę nosi nie od parady.
Ale wystarczyło, że ten sam czytelnik przeczytał notkę barana naukowego o jakiś tam obalaczach i krytykę Snafu o moich wywodach o tym, że prąd płynie po przewodniku, żeby od razu poczuć się profesjonalnym satyrykiem:
Widać moje braki w bytności na s24 - dla mnie to sensacja ! - druty należy robić w formie rury, dwie powierzchnie po której może "płynąć" prąd ( no, chyba że wewnętrzna się nie liczy ) to większa moc jaką można przesłać taką linią, no i ta oszczędność materiału.
Od tego momentu do takiego czytelnika nic nie dociera. Jeśli do tej pory próbował myśleć, to od tej chwili zawartość jego czerepa zamienia się z cementu na beton.
Jestem pewien, że do takich ludzi nie dotrze nawet cytat z Goethe czy z Schopenhauera:
"Gdy ktoś występuje z nową propozycją, która się przeciwstawia, a może wręcz grozi, obaleniem uznawanych latami wierzeń, przekazywanych innym, podnosi się przeciw niemu sprzeciw wszelakich namiętności i podejmowane są wielorakie wysiłki, aby go zniszczyć. Ludzie wytężają wszystkie swe siły w oporze: zachowują się tak jakby nic o tym nie słyszeli, ani nie mogli nic pojąć; mówią o nowym poglądzie z pogardą, jakby nie był godzien nawet zbadania czy uwagi. W ten sposób wiele czasu może upłynąć nim nowa prawda zdoła sobie utorować drogę." [J.W.Goethe]
"Każda prawda przechodzi trzy etapy: najpierw jest wyśmiewana, potem gorliwie zwalczana, a w końcu akceptowana jako coś oczywistego" [A.Schopenhauer]
