waldemar.m waldemar.m
4867
BLOG

Ja kontra 500 000 000 specjalistów

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 212

 

Czyli tych, którzy są przekonani, że znają się na prądzie elektrycznym

 

albo

 

krótka saga o tym, co to jest 400V, które pokazuje miernik Digital Multimeter DT-830B, kupiony jednego pięknego dnia przez waldemara.m, dla sprawdzania stanu naładowania akumulatorków w zabawkach jego wnuczki, co jest niewątpliwie ważniejsze, niż sprawdzanie tego, co się dzieje między dwoma fazami.

 

Wprawdzie jest to nieplanowa notka, ale przy jej pisaniu chciałem wykorzystać piękny cytat z komentarza Kleofasa Logic, który w pewnym momencie wymiany poglądów rzucił mi w twarz frazę, sens której postaram się w skrócie odtworzyć z pamięci, gdyż ja poleniłem się wcześniej skopiować całą frazę z jego komentarza, a on chyba obraził się na mnie i rzeczywiście usunął swoje komentarze z mojego bloga.

 

Ja zdążyłem skopiować do swojego komentarza tylko ostatni fragment tej frazy:

 

A Pan ma ich wszystkich głęboko w czterech literach?


Pod tym "wszystkich" kryje się te pół miliarda specjalistów (w tym uczonych, inżynierów, techników i nawet elektryków wiejskich), którzy twierdzą, nie czerwieniąc się i patrząc mi prosto w oczy bez mrugnięcia, że ... napięcie międzyfazowe wynosi 400V.

 

Uwaga: Kleofasie, jeżeli masz ten fragment w swoim archiwum, to włóż go w komentarz, a ja go przeniosę do tej notki.

 

Moja reakcja była brutalnie jednoznaczna i ośmielam się ją tutaj zacytować:

 

Wszystkich! Absolutnie wszystkich!!! Wszystkich tych idiotów, którzy mimo oczywistej logiki twierdzą, że prąd elektryczny przemienny o f=50 Hz zmienia kierunek przepływu 100 razy/sek. Wszystkich tych, którzy twierdzą, że przepływ prądu jest sinusoidalny i rysują te swoje durne sinusoidy.

A szczególnie tych, którzy twierdzą, że napięcie międzyfazowe 400V to wielkość fizyczna.

 

Mimo totalnej presji, jaką uczynili mi krytykanci tego co piszę na temat prądu, znalazł się jeden odważny, który nie wystraszył się przyznać mi rację, pisząc, że:

 

Pomiędzy fazami nie może być napięcia, bo faza to faza.

 

chociaż tak naprawdę to nie wiem, czy on naprawdę domyśla się, co kieruje moim tokiem myślenia, że się tak uparłem z tym napięciem międzyfazowym (wbrew oczywistym pokazaniom miernika o nazwie woltomierz).

 

Z dziwną sytuacją mamy do czynienia. Z jednej strony zgadzam się, że woltomierz wpięty między dwie różne fazy prądu trójfazowego pokazuje ok. 400V (według geometrii jajcarza Nonsecure - 398,5V), a z drugiej kategorycznie protestuję przeciwko temu, że napięcie międzyfazowe wynosi ok. 400V.

 

I to wbrew temu, co twierdzi ok. 500 000 000 specjalistów (dzisiaj zrobiłem test – spotkałem się ze znajomym elektronikiem-elektrykiem, czyli jednym z tego pół miliarda i on, nie znając naszych dyskusji potwierdził dokładnie to, co mówią pozostali z tej elektrycznej i pseudonaukowej szajki)

 

Jakimi epitetami mnie już nie obrzucono, jednemu panu tylko wiadomo. Ja czytam tylko Salon24 i Neon24, ale mogę sobie wyobrazić, jakim błotem obrzucają mnie elektrycy na innych blogach i Forumach.

 

Nic to! Czas przejść do kontrataku. Spokojnie i rzeczowo. Gwóźdź za gwoździem, tak, żeby się trumna głupiego poglądu o tym, że napięcie międzyfazowe wynosi ok. 400V, już nigdy nie otworzyła.

 

Dla mądrych i takich, którzy jeszcze nie stracili zdolności logicznego myślenia wystarczy tylko to zdanie, które napiszę poniżej:

 

Popatrz czytelniku na ilustrację tej notki i ... uderz się w piersi. Nie musisz mnie przepraszać, za te epitety, którymi mnie obrzucałeś.

 

Dla tych, o których mówią, że oni mają humanistyczny skład rozumu dodam detale.

 

Nauka ma to do siebie, że jeżeli jakiś guru zaproponuje swoją interpretację jakiegoś zjawiska, to reczta naukowej i tehnicznej społeczności nie śmie wypowiedzieć swojego zdania na dany temat, cały swój intelektualny wysiłek kierując na zmyślanie "faktów", które mają potwierdzić bzdurę.

 

Najbardziej jaskrawym przykładem jest twierdzenie, że E=mc2, ale i nasze "napięcie międzyfazowe" też dobra "perełka"

 

A więc po kolei.

 

Wiemy, że napięcie fazowe, to jest napięcie jednej fazy, wynosi 230V.

 

Uczono nas również, że napięcie to różnica potencjałów, a napięcie międzyfazowe, to różnica między dwoma fazami prądu trójfazowego

 

Wychodząc z tych trzech "pewników" prowadzimy fundamentalnie proste obliczenia:

 

Napięcie fazowe:          230V – 0V = 230V

 

Napięcie międzyfazowe: 230V – 230V = 0V

 

Jak to?! Co za cuda? Przecież woltomierz pokazuje ok. 400V

 

No? No?! Niczego nie dostrzegacie?

 

No to popatrzcie na to zagadnienie tak jak mnie poprosił kolega Milton:

 

Dlaczego napięcie międzyfazowe wynosi 400V z pozycji elektrino?

 

Ja właśnie tak popatrzyłem i pokazuję wam co z tego wyszło:

 

1. Napięcie to nie różnica, a suma potencjałów między dwoma punktami

 

Stąd napięcie fazowe: 230V + 0V = 230V

 

2. Termin "napięcie międzyfazowe" nie ma fizycznego sensu. Fizyczny sens ma termin "Napięcie dwufazowe"

 

Stąd napięcie dwufazowe: 230V + 170V = 400V

 

Proste? Definicyjnie proste. Miernik pokazuje sumę dwóch faz. A że one są przesunięte względem siebie, to wielkość tej sumy zmienia się od 230V do ok. 400V

 

I jeszcze jedno.

 

Może ktoś z was opowie mi dlaczego miernik pokazuje napięcie dwufazowe 400V, chociaż przesunięcia między L1 i L2 oraz L1 i L3 są różne?

 

Na zakończenie delikates. Przypomniał o sobie dinozaur amerykańskiej profesury.

 

Uczcie się u starej profesury, jak zachowywać się można nie tylko w Paryżu, ale i w Dziale "Nauka i Technika" Salonu24. Snafu przełamał swoje obrzydzenie, powstrzymał odruchy wymiotne i ... uraczył ten Dział piękną, obiektywną notką, którą opatrzył takim tytułem, jakiego nie rozszyfrował nawet taki spec i prześmiewca, jak karol123, czy też akademicki wykładacz (to taki układacz płytek w studenckich głowach):

 

"Napięcie skuteczne nie jest zdefiniowane wzorem"

 

W tym tytule ukryte są trzy aspekty prowadzonej na moim blogu dyskusji:

 

1. "Napięcie" – ono chyba jest zdefiniowane, ale Snafu ominął z daleka ten podwodny kamień.

 

2. Realność - czyli "Napięcie skuteczne", które jakby jest, a jakoby jego nie było

 

To znaczy ono jest, bo matematyka tak mówi, ale jakby jego nie było, gdyż nie może być różnicą potencjałów, tak jakby chciało tego napięcie.

 

3. Definicja - która się matematyce nie poddaje (już wiecie, że to nie problem definicji, tylko pół miliarda specjalistów)

 

Mam nadzieję, że moja notka przyda się nie tylko laikom i humanistom, ale wpłynie na jakość SPECJALISTÓW

 

Henperol do Kółka Różańcowego Grupy Wzajemnej Adoracji (Snafu, Barbie, Deda, karol123, nonsecure, Fgb, Bjab)

 

Odnoszę wrażenie, że wszyscy wspomagacie się wzajemnie......... no właśnie - w obronie przed czym?
Czy notki Waldemara robią na Was takie wrażenie, że jest konieczne wzajemne wsparcie??
Przecież to co tu prezentujecie, jest w każdej niemal książce z elektrotechniki!

 

Snafu do Henperola

 

My obawiamy się degrengolady, mój Panie!
Degrengolady, czyli przeistaczania się działu pod dumnym tytułem "Nauka i Technika" w śmietnisko bezmyślnie kleconych pseudonaukowych potworków.

 

Wniosek z tej rozmowy:

 

Nie bój się starcze degrengolady. Bój się starcze samotności w ludzkim tłumie. Nie skazuj się na dobrowolną banicję.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie