Dzięki bardzo aktywnemu komentatorowi, występującemu na Salonie pod pseudonimem Deda, kalkulatorek żywiący się światłem urasta do rangi fundamentalnego argumentu w dyskusjach o zjawiskach, w których udział hipotetycznie biorą elektrony (prąd elektryczny, baterie słoneczne, elektroliza, etc).
Nie inaczej zachował się on dzisiaj na blogu prof. Jadczyka, gdzie poruszony był temat przewodnictwa cieplnego:
wątpiącym w istnienie elektronów polecam kalkulatorek żywiacy się swiatłem
http://arkadiusz.jadczyk.salon24.pl/504897,wymiary
Napisałem "hipotetycznie", gdyż nikt tych elektronów nie widział i nie czuł. Jednak gdy już je odkryto, to stały się one "czarodziejską pałeczką" wyręczającą na każdym kroku bezmyślnych fizykalistów.
Przyszedł już czas sprawdzić ten propagandowy gwałt na zdrowym myśleniu i dlatego postanowiłem zaproponować eksperyment, który dokona weryfikacji utrwalanych latami zmyśleń.
Czym się kierowałem przy projektowaniu tego eksperymentu?
Oczywiście "prawdami" objawionymi o nośnikach prądu elektrycznego. Wszyscy pamiętają co na ten temat mówią fizykaliści:
1) nośnikiem prądu są elektrony;
2) elektrony przemieszczają się wewnątrz przewodnika
I właśnie to "wewnątrz" jest punktem wyjściowym do moich rozważań.
Proszę przyjrzeć się rysunkowi, którym ilustruję ten tekst. Prąd od kalkulatorka żywionego światłem (K) płynie przewodem 1 do specjalnego łącznika, do którego jest podłączony przewód 2.
Łącznik jest tak zaprojektowany, że przewód 2 styka się z medzianą częścią łącznika w jego środku.
Jeżeli prąd elektryczny płynie w środku przewodnika, to bez przeszkód pokona drogę od przewodu 1 do przewodu 2 i przewodu 3. Jeśli zaś płynie na zewnątrz przewodnika, to bez przeszkód dostanie się do przewodnika 3, ale może mieć kłopoty z dostaniem się do przewodnika 2.
Mam nadzieję, że wykonanie takiego łącznika i przeprowadzenie takiego pomiaru nie sprawi gimnazjalistom i studentom Torunia i Bydgoszczy najmniejszych problemów.